„Nigdy nie wybaczyłam rodzicom”. Historia z życia pewnej dziewczynki.
Niedawno natknąłem się na jeden artykuł, który uderzył mnie do głębi. Opowiadał o jednej małej dziewczynce z sierocińca dla dzieci specjalnej troski, która nie chciała być adoptowana i postanowiła zostać w domu dziecka.
Po przeczytaniu tego artykułu do końca chciałem podzielić się historią z moją przyjaciółką Weroniką. W odpowiedzi opowiedziała mi swoją historię:
„Wiesz, psycholog powiedział mi kiedyś:” wszystko, co dzieje się w twoim życiu, to twoje osobiste doświadczenie i kiedyś ci się przyda”. Miałam trudne dzieciństwo. Chociaż rodzice dobrze zarabiali i byli szanowanymi ludźmi, a nie jakimś tam bezdomnymi lub pijakami.
Tylko stale i bezlitośnie byłam bita. Zwłaszcza przez ojca. Często jego przyjaciele przychodzili do nas i organizowali imprezy. Zdarzało się, że my chodziliśmy do nich na różne imprezy. Wówczas zaczęłam cicho nienawidzić i bać się ojca.
Czasami w moich snach budziło się pragnienie, aby odszedł z mojego życia na zawsze. Często groził, że odda mnie do sierocińca. Za każdy drobiazg byłam ciągle karana: za naczynia, które nie zostały umyte na czas, za czwórkę w szkole, za kurz na półce i tak dalej.
W wieku 13 lat wyszłam z domu, aby znaleźć sierociniec i własnowolnie oddać się tam. Długo wędrowałam po ulicach w poszukiwaniu, aż nie zauważyłem, jak zaczęło ciemnieć. Wróciłam późno i znów zostałam ukarana. Przez tydzień musiałam siedzieć w domu i czekać, aż znikną siniaki.
Teraz minęło wiele czasu i cieszę się, że mieszkam z dala od rodziców. Mam męża i dzieci, których kocham całym sercem. Tylko czasami przypomina mi się, jak traktowali mnie moi rodzice, jednak przeszłość zaczyna powoli odchodzić w niepamięć.
Rozumiem doskonale, że nie mamy wyboru kiedy przychodzimy na świat i trafiamy do różnych rodzin, a później dorastamy w nich całkowicie zależni od ich wychowania.
Nigdy nie zadawałam sobie pytania: „Dlaczego akurat ja? Dlaczego mnie nie kochali? Za co?”. Rozumiem to. Po prostu są takimi ludźmi, tak wychowanymi. Ale w sercu jest mi ciężko i w żaden sposób nie mogę ich pokochać, a zwłaszcza ojca.
Nie miałem dzieciństwa, to był tylko niekończący się koszmar. Na zawsze zapamiętam jeden cytat, który niedawno przeczytałem w jednej z książek: „jeśli chcesz zobaczyć ciepło od swoich dzieci na starość, nie oddychaj na nich zimnem w dzieciństwie”.
Bardzo uważnie słuchając jej historii, szczegółów z życia, byłam po prostu zszokowana taką spowiedzią. W głowie kręciło mi się jedno pytanie, które zadałam Weronice:
„Czy twój ojciec nic nie zrozumiał? Mówią, że z biegiem lat przychodzi mądrość, ludzie zaczynają zdawać sobie sprawę z wielu swoich błędów, próbują naprawić to, co zepsuło się dawno temu. Nawet nie poprosił o przebaczenie za to, co kiedyś zrobił? Próbował coś z tym zrobić? A twoja mama, będąc w pobliżu, obserwując wszystko, co się dzieje, jak mogła nie chronić swojego dziecka? Jak najbliższa osoba na świecie, matka, pozwoliła zadawać Ci takie cierpienie? Nie rozumiem jak rodzice mogą tak traktować swoje dzieci!”
Na to Weronika mi odpowiedziała:
„Ojciec i matka już dawno się rozeszli. Teraz ojciec znów szuka nowej żony, a ja jestem dla niego „niewdzięczną” córką. Chwali się wszystkim przyjaciołom, znajomym, za każdym razem nowym żonom, że robi wszystko dla dobra mnie i dla moich dzieci, jednym słowem pomaga, jak może, że jest taki dobry, a ja jestem taki zła i niewdzięczna. W rzeczywistości nigdy nie kupił wnukom nawet najtańszych zabawek.
Kiedy mój mąż odszedł ode mnie, zostawiając małe dziecko w ramionach, musiałam iść do rodziców i prosić ich o pomoc. Do tej pory uważam ten czyn za najgłupszy w moim życiu, wolałbym zostać na noc na dworcu. Ich odpowiedź na moją prośbę po prostu mnie zabiła – „oddasz dziecko do sierocińca i możesz wrócić, nie potrzebujemy problemów z Twoim dzieckiem”.
Po prostu odwróciłam się i poszłam przed siebie. Przez długi czas wędrowałam po znajomych, prosiłam obcych o leki i jedzenie, a potem poznałem mojego przyszłego męża. W tym trudnym momencie życia wspierał mnie i bardzo mi pomógł. A teraz jesteśmy dużą i przyjazną rodziną. Ale przeszłość i tak nie odpuszcza…
Nie mogę zrozumieć dlaczego ojciec kłamie. Prawdopodobnie swoją szlachetnością chce przekonać do siebie kolejną kobietę. Ale czy nie rozumie, że kochający rodzice nie krzywdzą swojego dziecka? Nie odchodzą tak daleko? Nie zostawiają go samego z problemami? Kochający tata zawsze będzie w pobliżu i nie przegapi żadnej okazji, a by spotkać się ze swoim ukochanym dzieckiem i wnukami.
Dorastałam jako „wilk”- byłam uparta i pewna siebie. Teraz „wilk’ wyrósł na wilczycę, gotową przegryźć gardło każdemu w obronie swoich dzieci.
Cóż, prawdopodobnie właśnie tacy powinni być rodzice…”