Z Aliną studiujemy na tym samym roku. Od czasu do czasu narzekała, że staruszki siedzące przy wejściu do jej klatki schodowej obgadują ją i ogólnie spędzają czas na wspólnym plotkowaniu całe dnie. Widuje je zarówno rano, po południu i jak i wieczorem na ich ulubionej ławeczce.
Wszystko zaczyna się naturalnie rano, kiedy Alina spieszy się na uczelnię:
– No popatrz tylko na nią, chyba zapomniała założyć spódnicę, bo tyłkiem świeci!
– A obcasy? Nie dotrze do metra na takich szczudłach, pewnie się wcześniej przewróci!
– A tapety ile ma na twarzy?! I skąd na to pieniądze bierze, przecież kosmetyki są drogie.
– Pewnie jakiś chłopak jej na to daje!
– No stypendium na to na pewno nie dostaje!
Alina od czasu do czasu próbowała się grzecznie przeciwstawić babciom:
– Kochane Panie, co was obchodzi to, w czym chodzę na wykłady?
Takie odpowiedzi tylko pogarszały sytuację:
– Jaka niegrzeczna!
– Uczyć się tak na pewno nie chodzisz!
Alina zdała sobie sprawę, że nie ma sensu wdawać się w kłótnię z tymi staruszkami i postanowiła rozpocząć ofensywę. Poszła na zakupy do lumpeksu, a w sobotę rano wyszła ze swojej klatki wejściowej w całej okazałości – miała na sobie długą, prawie do ziemi czarną spódnicę, kolorową bluzkę, jasnozielony, zapinany sweter z podwiniętymi rękawami, na głowie miała szal z dużymi różami, a na nogach góralskie chodaki z futerkiem. Na twarzy zero makijażu z wyjątkiem warg pomalowanych sokiem z buraka. Zamiast torebki w rękach trzymała torbę z nasionami słonecznika.
Staruszki ze zdumienia nie mogły wypowiedzieć ani jednego słowa, a moja przyjaciółka sama rozpoczęła rozmowę:
– Posiedzę z wami drogie Panie, ubrałam się nawet przyzwoicie, a nie tak jak zawsze bezwstydnie. Tylko tyłkiem świeciłam i na szczudłach chodziłam, teraz to wiem! Może trochę słonecznika?
Staruszki z zaskoczenia zaczęły uciekać w różnych kierunkach, wymyślając sobie „pilne zajęcia”:
– Oj, muszę po chleb lecieć, całkowicie o tym zapomniałam, że mi się skończył!
– Nie pamiętam, wyłączałam żelazko? Pójdę lepiej sprawdzić!
– Zapomniałam nakarmić kota!
Po kilku minutach na ławce została tylko Alina, która serdecznie śmiała się z powodu tak zabawnych reakcji staruszek. Powiedziała mi, że w poniedziałek były już dla niej bardzo miłe, przywitały się z nią i nie powiedziały ani słowa na temat długości jej spódnicy czy wysokości obcasów.
Taka oto historia!