Mój syn obwiniał się o nasze rozstanie

– „Mamo, ja Cię nie kocham. Chcę mieszkać z tatusiem!”

Te słowa usłyszałam od mojego 6-letniego syna Adasia. Pakował swoje rzeczy, żegnał się z kotem i prosił, żebym za nim nie tęskniła.

Jego ojciec i ja nie mieszkaliśmy razem od trzech lat. W tym czasie stało się jasne, że nasze małżeństwo nie jest już zgrane. Skończyły się pretensje i intrygi, wszyscy przywykli do tego, że poszliśmy innymi drogami. Spaliłam wszystkie mosty i zaczęłam budować nowe życie.

Kiedy się rozwiedliśmy, mój syn miał trzy lata. Był w stałym kontakcie z ojcem, dobrze tolerował mojego nowego partnera i był jakby świadomy, że mama i tata nie mogą mieszkać razem. Z zachowania Adasia nie wynikało, że cierpi z tego powodu, czy się martwi. Doskonale się rozwijał, cieszył nas swoimi osiągnięciami i był zawsze w dobrym humorze.

I wtedy pojawiła się ta sytuacja. Postanowił opuścić rodzinę, w której był kochany, otoczony opieką i troską. Wydaje mi się, że wychowywałam go prawidłowo, nigdy na niego nie krzyczałam, tylko starałam się wszystko wytłumaczyć.

Adaś jest dzieckiem energicznym, mógł pokłócić się z kolegą z klasy, albo pobrudzić się w błocie, ale wszyscy chłopcy tak robili. Natomiast nigdy bym nie pomyślała, że może się spakować i pójść do domu ojca.

Zadzwoniłam do mojego byłego męża i opowiedziałam mu o wszystkim. Przyjechał szybko i zabrał dziecko. Choć było to dla mnie trudne, udało mi się przetrwać tydzień bez mojego ukochanego synka.

Może inne mamy cieszą się z wolności i chwilowej bezdzietności, ja płakałam. Kiedy mój syn zadzwonił i zapytał, jak długo jeszcze może być ze swoim tatą, odpowiedziałam:

– To Twoja decyzja Adasiu. Tak długo, jak chcesz możesz zostać.

Ale dosłownie kilka minut później zadzwoniłam do niego i poprosiłam, żeby wrócił, bo tak bardzo za nim tęsknię. Były mąż spakował dziecko i natychmiast przywiózł je do domu. Mój syn płakał i stwarzał niekorzystną sytuację. Patrzyłam na niego i nie mogłam zrozumieć, co się w ogóle dzieje. Sytuacji nie uratowały nawet jego ulubione frytki.

Wydawało mi się, że moje dziecko po prostu mnie nie kocha, a ja zmuszam go do życia ze mną. Chciałam umówić się na wizytę u psychologa lub psychiatry, żeby jakoś rozwiązać tę sytuację.

Rano odmówił śniadania. Zrobiło mi się przykro, więc podeszłam do niego i szepnęłam:

– Czy jest coś, co mogę dla ciebie zrobić?

– Chcę, żebyście z tatusiem zamieszkali razem – zawołał.

– Kochanie, to niemożliwe. My się po prostu nie kochamy, ale bardzo kochamy Ciebie.

– A czyja to wina, że się rozstaliście? – Zapytał chłopiec.

– To nie jest niczyja wina, synu. Jesteśmy po prostu różni i to na pewno nie jest Twoja wina.

Przytulił się do mnie i wydyszał. To było tak, jakby rozwiązał zadanie matematyczne, które nie dawało mu spać przez całą noc. Dorośli czasem przeżywają takie trudne sytuacje, a tu było dziecko przestraszone i zdezorientowane. Przez cały czas obwiniał się o nasz rozwód i milczał, sam szukał powodów.

Cieszę się, że udało mi się z nim porozmawiać, dotrzeć do jego serca i go zrozumieć. Może nie udało się za pierwszym razem, ale udało mi się znaleźć odpowiednie słowa i uspokoić syna. Kilka udanych zwrotów zburzyło ten mur niechęci, nieufności, zamieszania. Dotarło do mnie, że moje dziecko jest takie samo jak przedtem.

Kiedy Twoje dziecko o coś pyta, nie zaprzeczaj, nie ignoruj tego – po prostu wysłuchaj go, wyciągając z tego wnioski.

Related Posts

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *