Z moją teściową nigdy nie byłyśmy blisko. Uważa mnie za brzydką, „szarą myszkę”, jak to kiedyś powiedziała. Nie wiem w ogóle, jaki ma cel w ocenianiu i krytykowaniu mnie, ponieważ wybrał mnie jej syn, a nie ona, więc skoro jemu się podobam, to po co to w ogóle mówi?
Kiedy wprowadziłam się z mężem do jej mieszkania, natychmiast zaczęła zachowywać się demonstracyjnie pokazując, która z nas jest tutaj gospodynią. Teściowa ciągle mnie pouczała – potrafiła mi nawet dawać wskazówki co do makijażu, jakby była jakąś wizażystką.
Kiedy urodziłam syna sytuacja się nie zmieniła – wręcz przeciwnie, zamiast pomocy ciągle wysłuchiwałam wyrzutów i instrukcji, jednak nie mogłam tego na dłuższą metę znieść i aby nie stracić zdrowia z nerwów, przeprowadziłam się z dzieckiem do rodziców.
Miesiąc później mój mąż wynajął dla nas kawalerkę ponieważ wiedział, że nie chcę wracać do mieszkania, w którym jest teściowa. Można powiedzieć, że wówczas wróciłam do równowagi psychicznej, ale niestety – nie na długo. Potem znowu dochodziło do sprzeczek i nerwowych sytuacji, ponieważ teściowa zaczęła nas odwiedzać i jak jakiś inspektor chodziła po mieszkaniu, kontrolując czystość, zaglądając do lodówki i natychmiast informując mnie, czego nam brakuje. Oceniała także nasze rachunki oskarżając mnie, że za wodę płacimy tak dużo zapewne przez to, że przez trzy godziny stoję pod prysznicem.
Najbardziej obraźliwe było jednak to, że teściowa nigdy nie przyniosła swojemu wnuczkowi żadnego prezentu. Nawet głupiego cukierka mu nie dała i zachowywała się tak, jakby nie miała żadnych pieniędzy!
Ostatnio po moich szczerych wypowiedziach skierowanych pod jej adresem, teściowa przestała do nas przychodzić. Teraz przekazuje swoje negatywne komentarze przez telefon i szybko się rozłącza, aby nie usłyszeć niczego w odpowiedzi.
Poprosiłam męża, aby jego mama zostawiła naszą rodzinę w spokoju i że nie zamierzam w ogóle z nią utrzymywać żadnego kontaktu, a co więcej – postaram się uchronić mojego syna przed nią.