Mąż powiedział, że odchodzi od niej do innej kobiety, która za miesiąc zostanie matką jego dziecka, stąd taki pośpiech z rozwodem i podziałem majątku. Wszystko musi zostać rozwiązane teraz, już, szybko i bezproblemowo, najlepiej jeszcze przed Nowym Rokiem. Nic nie rozumiała. Jaka kobieta…jakie dziecko…kiedy kilka lat temu stracili dziecko.

Mąż powiedział, że odchodzi od niej do innej kobiety, która za miesiąc zostanie matką jego dziecka, stąd taki pośpiech z rozwodem i podziałem majątku. Wszystko musi zostać rozwiązane teraz, już, szybko i bezproblemowo, najlepiej jeszcze przed Nowym Rokiem. Nic nie rozumiała. Jaka kobieta…jakie dziecko…kiedy kilka lat temu stracili dziecko.

Po tym, jak mąż nagle od niej odszedł i przeprowadził szybki rozwód, minęły trzy miesiące a ona nadal nie mogła dojść do siebie. Źle spała, żyła i pracowała jak robot, Patrzyła na swoje życie jakby z boku i nie mogła zrozumieć, co się w ogóle stało.

Tego wieczoru wróciła do domu nieco później niż zwykle, była u fryzjera, tak bardzo chciała być piękna i atrakcyjna przed Nowym Rokiem. Zawsze, jak w dzieciństwie, wydawało jej się, że Nowy Rok z pewnością przyniesie cud, prezenty i obowiązkowe, kobiece szczęście. Przygotowywała się do tego dnia bardzo dokładnie, zawsze z tej okazji kupowała prezenty, przygotowywała menu świątecznego stołu, nawet jeśli spotkanie noworoczne było w bardzo wąskim kręgu, razem z mężem, koniecznie kupowała nową sukienkę dla siebie i koszulę dla męża.

Ożywiona, rumiana od mrozu, weszła do mieszkania i zobaczyła męża siedzącego na kanapie ze spakowaną walizką.

Mąż powiedział, że odchodzi od niej do innej kobiety, która za miesiąc zostanie matką jego dziecka, stąd taki pośpiech z rozwodem i podziałem majątku. Wszystko musi zostać rozwiązane teraz, już, szybko i bezproblemowo, najlepiej jeszcze przed Nowym Rokiem.

Nic nie rozumiała. Co za kobieta… co za dziecko … kiedy kilka lat temu stracili dziecko, martwiła się tylko ona, mąż był nawet trochę, jak jej się wydawało, zadowolony z tego, powiedział, że to nie ten czas, że trzeba najpierw mieć jakieś zasoby finansowe a dopiero później dzieci.

To co mówił mąż bardzo ją bolało ale nic mu nie powiedziała. Ona, w przeciwieństwie do męża, bardzo długo przeżywała tę stratę, nie mogła dojść do siebie.

A teraz, kiedy doszła do równowagi psychicznej, kiedy zdobyli te niezbędne zasoby materialne i niedawno zakupili mieszkanie, kiedy naprawdę można by pomyśleć o dziecku, jej mąż mówi, że ma inną kobietę, która będzie miała z nim dziecko…

Tego wieczoru wyszedł, zostawiając ją z nową przedświąteczną fryzurą i całkowicie złamanym sercem, we łzach, zupełnie samą, sam na sam z tą porażającą informacją.

Nie miała nawet z kim o tym porozmawiać.

Mama przerzuci na nią całą odpowiedzialność, powie, że nie umiała zatrzymać męża, że jest winna, ponieważ mężowie nie odchodzą od dobrych żon. Siostra nawet się ucieszy, ponieważ była również od dawna rozwiedziona i samotna.

Więc „gotowała się” w tym sama, a następnie płynęła bezwładnie przez życie, ponownie pogrążała się w bólu i użalaniu się nad sobą.

Cały czas zadając sobie pytanie, po co jej to wszystko i co jest z nią nie tak, jeśli została tak nagle porzucona przez męża, z którym mieszkała przez prawie dwie dekady…

Kilka dni później otrzymała zawiadomienie z sądu o rozwodzie.

Rozwód odbył się zaskakująco szybko, nie mieli dzieci, podział majątku również nastąpił bez żadnych opóźnień. Nie zauważyła, jak znalazła się w małym mieszkaniu na obrzeżach miasta, z bardzo małym kontem bankowym i starym letnim domem, który mąż kiedyś kupił w rezerwie. Dom, solidny, duży, ciepły zbudował zupełnie gdzie indziej. Nigdy nie mieszkała w tamtym domu, nie miała czasu, mieli świętować parapetówkę w nowym domu w maju. Teraz w domu będzie zupełnie inna gospodyni.

Minęło kilka miesięcy jej samotności, ciężkich, wyczerpujących czasów.

Jak zawsze zdarzało się w trudnych chwilach życia, postanowiła udać się do miasta nad morzem, miasta swojego dzieciństwa, rodzice i siostra nie mieszkali tam od dawna, a przyjaciół i znajomych w tym mieście już nie ma, na Starym Cmentarzu były tylko pomniki jej ukochanych ludzi, dziadków.

Niejednokrotnie musiała tu „zaszyć” swoją duszę. Z doświadczenia z poprzednich lat wiedziała, że samo miasto jej pomoże, zdarzyło się to więcej niż raz.

Miasto przywitało ją pięknym, żywym śpiewem ptaków i kwitnącymi kasztanami. Morze i kasztany pozostały takie same, samo miasto stało się bardzo piękne, zadbane i „odmłodzone”.

Tydzień spędzony w ulubionym mieście nad morzem zrobił swoje, znów poczuła harmonię życia, równowagę psychiczną, chciała słuchać muzyki, chciała nowych strojów, chciała nowej fryzury.

Chciała żyć.

Były to oznaki powrotu do życia.

Pewnego dnia, siedząc nad morzem, zobaczyła dziesięcioletniego chłopca, który rzucał kamieniami w wodę, puszczając „kaczki” na powierzchni fal. Dawno, dawno temu nauczył ją tego dziadek.

Chłopiec nie robił tego dobrze ale uparcie powtarzał ruchy, próbując doprowadzić tę czynność do perfekcji. Przez kilka dni zdarzało się, że przychodziła nad morze właśnie wtedy, gdy chłopiec zajmował się zabawą kamykami. Pewnego dnia dołączyła do niego, chłopiec nie miał nic przeciwko, rozmawiali, okazało się, że mieszka z ciotką, która ma troje małych dzieci, rodzice chłopca nagle zmarli a w sierocińcu nie chce żyć.

Oboje z chłopcem bardzo dobrze się bawili, rozmawiając na różne tematy, bawiąc się kamykami, ciesząc się morzem. Chłopak okazał się bardzo inteligentny, dobroduszny i ciekawy.

Nie zauważyła, jak się do niego przywiązała.

Spotkania z tym chłopcem stały się dla niej najważniejszą i najciekawszą czynnością w życiu.

Ale jej wakacje dobiegały końca, trzeba było wrócić do domu.

Pewnego dnia bawili się w kamyki aż do późnego wieczora, później odprowadziła go do domu. W domu czekała na niego rozczochrana ciotka, która w niewybrednych słowach zaczęła krzyczeć na całą ulicę, że nie ma prawa do zajmowania się cudzymi dziećmi, odwracania ich od krewnych. ” Albo zabieraj sobie ten skarb, albo daj spokój, ona, ciotka, ma się czym martwić, a ten spadł jej na głowę.” Ciotka krzyczała przez długi czas, już oddalając się od domu na dość przyzwoitą odległość, wciąż słyszała jej głos.

Tej nocy wcale nie spała. W głowie kołatała się myśl, aby zabrać chłopca do siebie, adoptować i wychować jak własne dziecko.

Dzwoniąc do pracy i odkładając powrót do domu na kilka dni, bardzo się martwiła, poszła do ciotki chłopca. Ciocia, wciąż dość młoda ale bardzo zaniedbana, pewnie dlatego, że zmęczona, spojrzała na nią złowrogo ale dowiedziawszy się, dlaczego przyszła, natychmiast zmiękła, podniosła się, zaczęła zaglądać jej w oczy, nawet jej głos się zmienił, krzyknęła przyjemnym, aksamitnym, z nutami ciepłego południowego akcentu, głosem.

Ciotka zgodziła się natychmiast oddać siostrzeńca ale pod jednym warunkiem, że mieszkanie jego rodziców, które teraz wynajmuje odwiedzającym, zostanie jej przepisane. Jego samego… może zabrać… dodatkowa gęba… niepotrzebna jej do opieki. Na tym się poprzestały.

Ciocia sama poszła do organów opiekuńczych, pracowała tam jakaś jej znajoma, a sprawa adopcji chłopca ruszyła.

Podczas gdy wszystkie dokumenty przeszły niezbędne instancje i zostały sporządzone, w pełni wróciła do życia, szczęśliwa i zainspirowana, żegnając się na krótko z chłopcem, poleciała do domu.

Było wiele spraw do załatwienia. Pospiesznie sprzedała dom letniskowy pozostawiony przez byłego męża i jej małe mieszkanie, a za dochód, bardzo przyzwoitą kwotę, kupiła małe, ale bardzo ładne mieszkanie w luksusowym domu w dobrej dzielnicy miasta. W pobliżu była szkoła, basen, siłownia. Z zakupem i sprzedażą miała szczęście i ogólnie zaczął się jakiś niezrozumiały okres szczęścia, wszystko, za co się nie brała, wszystko, co planowała zrobić, wszystko okazało się w jakiś sposób bardzo łatwe i proste. Nie pamiętała nawet, żeby wcześniej kiedyś tak było w jej życiu.

Jej przyszły syn musiałby to wszystko polubić.

W duchu już nazywała go synem.

Przez dwa szczęśliwe lata mieszkali razem w tym mieszkaniu, przytulnym, ciepłym, wypełnionym matczyną troską, dziecięcym śmiechem, szczęściem i ogromnym ciepłem serca. Ciężko pracowała, aby mieć wystarczająco dużo pieniędzy na godne życie zarówno dla syna, jak i dla siebie ale zawsze pozostawiając czas na rozmowę z synem.

Syn uczył się bardzo dobrze, wykazując szczególne zainteresowanie i umiejętności matematyczne, nie sprawiał żadnych specjalnych problemów, jak to ma miejsce u chłopców w jego wieku, w szkole były o nim tylko bardzo dobre i dobre uwagi.

Nie pamiętała, kiedy w swoim życiu była tak spokojna i szczęśliwa, prawdopodobnie tylko w dzieciństwie, kiedy mieszkała z dziadkami w ich mieście nad morzem, w miłości i cieple rodzinnym.

Pewnego dnia obudziła się nagle niespokojna w środku nocy z niezrozumiałego powodu. Z doświadczenia wiedziała, że było to oznaką jakiejś złej wiadomości, która nadejdzie wkrótce.

Ale nic się nie stało ani ran, ani w ciągu dnia.

Minęło kilka dni, zupełnie zapomniała o tej niepokojącej nocy, kiedy rozległ się telefon i usłyszała, jak z odległej, dawno zapomnianej przeszłości, głos byłego męża.

Skąd miał jej telefon, nie wiedziała, po rozwodzie nigdy się nie spotkali ani nie dzwonili, absolutnie nie była zainteresowana nim i jego życiem.

Były mąż poprosił o pilne spotkanie, sprawa była pilna i poprosił ją o pomoc.

Jak mogła pomóc swojemu szczęśliwemu, bogatemu i odnoszącemu sukcesy byłemu mężowi, który tak bezpardonowo rozwiązał ich małżeństwo, nie wiedziała.

Nie chciała się spotykać, opowiadać o swoim życiu, o swoim cennym synu, wpuszczać byłego męża w ukryte zakątki swojej duszy i życia.

Były mąż był wytrwały i w końcu zgodziła się na spotkanie. Spotkali się w porze lunchu w kawiarni niedaleko jej pracy. Były wyglądał na dużo starszego, trochę wyblakłego, nawet współczuła mu przez sekundę.

Related Posts

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *