Dawno, dawno temu młoda Jolanta poznała Aleksandra. Zakochali się w sobie, wzięli ślub, a potem na świat przyszła dwójka ich dzieci. Jolanta poświęcała dzieciom dużo czasu – były dobrze ubrane, zadbane i wykarmione. Dzieci ukończyły szkołę i dorosły. Córka poszła na uniwersytet, a syn zaczął studiować inżynierię radiową na Politechnice. Niespodziewanie Aleksander Poniatowski miał zawał mięśnia sercowego, którego nie przeżył, a Jolanta została sama z dziećmi w wieku czterdziestu dziewięciu lat. „Jak to sama?” – pocieszała samą siebie kobieta – „przecież mam dzieci”. Tymczasem one nadal mieszkały z matką. Córka, która była starsza, jakiś czas potem przyprowadziła do domu męża, a potem pojawiły się wnuki. W tym momencie mieszkanie przypominało już jakąś komunę, ale Jolancie to nie przeszkadzało. Fakt, żyli może w ciasnocie, ale nie w biedzie. Niestety, jej dzieci tak nie uważały.
Córka zaczęła rościć sobie prawa do mieszkania i zachowywać się jak jedyna gospodyni w tym domu. Syn z kolei zaprosił przyjaciół do mieszkania, a matka poprosiła go, aby nie wychodzili z pokoju, bo była to dla niej mało komfortowa wizyta. Tak powoli, od nieporozumień i mało przyjemnych sytuacji doszło do tego, że coraz częściej wybuchały awantury. „Jesteśmy rodziną” – przekonywała matka dzieci, chcąc nieco załagodzić całą sytuację. „Zbyt dużą rodziną” – powiedziała córka. „Może przeprowadziłabyś się do domku letniskowego? Dom jest murowany, ocieplony, będziesz miała tam ciszę i spokój ” – przekonywał Jolantę syn. Kobieta zgodziła się, bo faktycznie – domek ten był przytulny, miała blisko naturę oraz gwarancję ciszy. Był tylko jeden problem – do najbliższego sklepu były jakieś 3 kilometry pieszo. Sąsiedzi pojawią się dopiero latem, więc nie byłoby nawet kogo poprosić o pomoc, gdyby się coś stało. Jolancie żyło się tam smutno i ciężko, ale na szczęście jej siostrzenica Daria uratowała ją od takiego losu.
W swoim małym jednopokojowym mieszkaniu znalazła jakoś miejsce na drugie łóżko. Ciotka wraz z siostrzenicą często piły herbatę w kuchni. Córka i syn, dowiedziawszy się o przeprowadzce swojej matki do Darii, byli nawet zadowoleni. Pewnego dnia nawet postanowili odwiedzić matkę, chociaż prawdopodobnie gdyby nie kwestia pieniędzy, nawet by nie przyjechali. Krótko mówiąc: przyszli poprosić matkę o pieniądze na czynsz za swoje duże, trzypokojowe mieszkanie, ponieważ oni wszystkie pieniądze już wydali. Oczywiście nie dostali żadnych pieniędzy, a Daria im zagroziła mówiąc, że jeśli znowu pojawią się z taką prośbą, to zrzuci ich ze schodów.