– Sylwek, gdzie jest Martusia? Krzyczę, wołam ją ale ona nie odbiera. Chciałam, żeby zbierała truskawki na dżem.
– Nie mam pojęcia gdzie ona jest, też nie widziałem jej kilka godzin. – powiedział mąż.
Małżeństwo niedawno przeprowadziło się na wieś. Julia odziedziczyła po babci działkę na wsi, więc postanowili uciec od miejskiego zgiełku. Ponadto lekarze zalecili Martusia spędzała większe ilości czasu na świeżym powietrzu.
Para sprzedała mieszkanie i za pieniądze zbudowała nowy dom. Chata babci stała na obrzeżach, bo wymagała remontu.
W ciągu dnia para chodziła do pracy, odprowadzała Martusię do szkoły, a wieczorem wszyscy razem wracali do domu. W czasie wakacji cały wolny czas poświęcali pracom domowym. Ponieważ Julia była nauczycielką, jej wakacje zbiegały się z wakacjami jej córki.
Ostatnio Julia zaczęła zauważać, że jej córka ma podwójny apetyt. Wcześniej nie można było wbić w nią jednej kanapki, ale teraz jadła za dwóch! Dodatkowo często znikała, chociaż wcześniej Martusia chodziła tylko po podwórku.
Julia weszła do pokoju córki, aby upewnić się, że nie ma tam córki. Na stole leżała kartka: „Przyjdź wieczorem do babci”. Charakter pisma zdecydowanie nie należał do córki. Sylwek kazał swojej żonie zostać w domu i tam poszedł.
Zbliżając się do domu zobaczył, że ktoś tam jest. Dziewczynka nie była tam sama. Sylwek postanowił wejść na korytarz i sprawdzić, z kim jego córka spotyka się wieczorami. Przez szparę zobaczył miłą starszą kobietę. Ale kto to jest? – pomyślał. Wszedł do pokoju.
– Tata? Jak się tu dostałeś? – zapytała córka.
– Znalazłem notatkę…
– Pani Basiu, proszę się nie bać. Mój tata Pani nie skrzywdzi! – dziewczynka zwróciła się do starej kobiety.
— Martusia, czy możesz wyjaśnić, co tu się dzieje? Kim jest ta kobieta? I dlaczego jest w domu babci? — zapytał.
– Masz bardzo dobrą córkę. Gdyby nie ona, nie wiem czy jeszcze bym żyła. Możesz być z niej dumny – szepnęła stara kobieta.
Sylwek i córka postanowili wyjść na zewnątrz i tam porozmawiać, żeby nie denerwować starszej kobiety. Jak się okazało, córka kobiety oddała ją w domu opieki. Staruszka była tam bardzo samotna. Kiedyś stamtąd uciekła i nie chciała tam wracać. Ale jej dom sprzedała córka.
Od tego czasu kobieta mieszka gdzie tylko się da. Tak poznała Martusię. Dziewczyna dała jej pieniądze na autobus i powiedziała, że może mieszkać na wsi w domu swojej babci. Oczywiście kobieta przyjęła pomoc Martusi, bo nie chciała przez lata mieszkać na ulicy.
Julia i Sylwek pomogli staruszce się ustatkować. Opiekowali się nią, kupowali żywność i lekarstwa. Zachowanie córki pozwoliło im po raz kolejny upewnić się, że prawidłowo wychowują córkę. Jak mówią, dobro rodzi dobro.