Alicja, moja dawna znajoma, nie jest już specjalnie młoda, była trzykrotnie zamężna i tyleż samo razy rozwiedziona. Była jedną z tych towarzyskich dam, obok których nie można przejść obojętnie: miłośniczka imprez, zawsze z kieliszkiem wytrawnego francuskiego wina w ręce, jaskrawymi długimi paznokciami i przepięknymi sukienkami. Zawsze myślałem, że ma duże doświadczenie w nietrwałych romansach. Pewnego razu nie wytrzymałem i zapytałem ją o to.
– Prawie nigdy nie miałam przelotnego romansu! – uśmiechnęła się – I sama w to nie wierzę.
– Ale jak to możliwe? Przecież jesteś taka uwodzicielska i piękna, marzenie każdego mężczyzny!
– Jednak doświadczenie pokazuje coś przeciwnego. Tak, to zabrzmi dziwnie, ale prawie wszystkie moje romanse zaczynały się wtedy, gdy nie byłam przygotowana.
– Co masz na myśli? – zapytałem.
– Pewnego razu odwiedziłam przyjaciółkę na działce. Było wczesne popołudnie, miałam na sobie dres, nieupięte włosy i opuchniętą twarz. Zdecydowałyśmy smażyć kiełbaski na grillu w ramach obiadu, a w zasadzie późnego śniadania. Wzięłam jedną kiełbaskę do ust, żeby spróbować czy jest wystarczająco ciepła, a tu nagle pojawia się „książę”. Zgubił się i postanowił do nas wejść, zapytać o drogę. W tym momencie wyglądałam zapewne dziwnie, po prostu fatalnie, a on, kiedy już stał się moim mężczyzną, przyznał, że właśnie to go urzekło, że wyglądałam naturalnie.
Okazuje się, że to właśnie takie rzeczy podobają się mężczyznom. Prawdziwe. Kiedy kobieta wygląda naturalnie – to przyciąga mężczyznę. Nas nie pociąga stan manicure, nie obchodzi nas to, że jest nieumalowana. Nie przeszkadza nam nawet jej mały pryszcz. Wyglądanie idealnie – to kwestia kobieca. A kiedy jest elegancko ubrana i w pełnym makijażu – jest jak dzieło sztuki. Można się zachwycać, podziwiać i składać komplementy, ale zbliżać się nie można. Kobieta martwi się tylko o jedno – żeby wyglądać idealnie w każdej sytuacji. A my, mężczyźni, zwracamy uwagę na coś innego, dostrzegamy atrakcyjność i kobiecość w czymś innym.